piątek, 17 sierpnia 2018

Bransoletki, bransoletki...

Justynka miała rację, że ta bransoletka jest jak choroba zakaźna, którą można się szybko zarazić, a która nie chce zbyt szybko odpuścić.
Bransoletką zwaną "Celebrytką" zaraziłam się i ja, i póki co, nie będę szukać żadnego antidotum.
Bransoletkę robi się bardzo przyjemnie i tak szybko jej przybywa, że ledwie zakończę pierwsze kółeczko, a już wykonuję ostatnie.

To jest moja pierwsza bransoletka i jest w moich ulubionych kolorach, cytrynowe słońce i niebo w odcieniu jasnego turkusu.
Bransoletka wpadła na suszony bukiecik lawendy. :)


 Zapięta...


Rozpięta...

Pomyliłam się w liczeniu koralików, dlatego między przedostatnim, a ostatnim kółeczkiem, jest jeden koralik, ale traktuję go jako kropkę nad i.
Tyle, że nie postawiłam kropki tej wirusowej bransoletce i już robią się następne. :)))
Jedna jest gotowa do zakończenia nitek i zamocowania zapięcia, a druga - w połowie supłania.

10 komentarzy:

  1. Jaka fajna Ci Splociku wyszła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przepraszam, za zarażenie, ale uprzedzałam :-) śliczna :-) pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klimju - dziękuję :)
      Za zarażenie nie przepraszaj, bo to pozytywna choroba. :)))
      A bransoletki robią się w różnych kolorach i na upominki będą, jak znalazł. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. El - dziękuję :)
      Takie drobiazgi przydają się na drobne upominki lub dodatki do nich.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Bardzo ładna! A skoro tak szybko się ją robi, możesz sobiekolorystycznei dopasować do ubioru - do każdej kreacji inna bransoletka!

    Motylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motylku - dziękuję :)
      Pewnie tak bym zrobiła, gdybym była fanką biżuterii, ale od dawna jej nie noszę, więc pewnie ograniczę się do jednej lub dwóch bransoletek, a reszta poczeka na dobry moment na upominki.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń