niedziela, 27 lutego 2022

Komin nie komin...

Ponieważ wszelkich otulaczy i golfów mam w szafie całą półkę, postanowiłam zrobić komin dla... rąk.
 
Moje ręce nie lubią marznąć, a wszelkie rękawiczki pięciopalcowe nie zdają egzaminu.
Rękawiczki z jednym palcem są najlepszym wyborem, chociaż kciuk często jest w części bezpalcowej. :)
 
Pomyślałam, że zrobię ocieplacz dla rąk w postaci komina, który ma swoją nazwę - MUFKA, nie mylić z mufinką. :)))
To jest element zimowej garderoby dla rąk, który stracił na popularności w połowie ubiegłego wieku.
Sporadycznie można spotkać mufki szyte, ale nie są tak popularne jak rękawiczki.
 
Postanowiłam więc przypomnieć, co to jest MUFKA i wykonać ją na drutach. 
Robiłam ją na drutach nr 4, czyli o połowę cieńszych od tych, przy pomocy których robiłam czapkę.
Mufka powinna być zawieszona na szyi, jak u dziecka rękawiczki.
Nie zrobiłam sznureczka do zawieszenia mufki, ale nic straconego, zawsze mogę dorobić. 

 
Spacer z mufką otulającą ręce zaliczony i przyznam, że w ręce było ciepło mimo chłodu.
 
 
Pracę posyłam do zabawy u Reni i mam nadzieję, że Renia przyjmie taki komin w poziomie. :) 


Dziękuję za każde pozostawione słowo w komentarzu. :)

poniedziałek, 14 lutego 2022

Do lutowego przysłowia...

W zabawie Rękodzieło i przysłowia 3, do zinterpretowania są przysłowia:
 
1. Czytaj jak najwięcej, mów jak najmniej.
2. Bogate serce może ukrywać się pod nędznym płaszczem.
 
Zrobiłam jedną zakładkę walentynkową, haftowaną (o niej TUTAJ) i drugą frywolitkową.

 
Frywolitkową zakładką mogłabym zinterpretować przysłowie pierwsze, gdyby nie fakt, że nie pasuje do żadnego słowa z tego przysłowia, ale może interpretować przysłowie drugie, ponieważ kółeczka i łuczki tak się układają, że można dopatrzeć się wielu małych serduszek, takich jak to otoczone kółkiem.
 

Zamiast chwosta przypięłam na dole maleńkie serduszko.


Zakładka trafia do lutowej galerii prac bawiących się - TUTAJ.
 

Dziękuję za każde pozostawione słowo w komentarzu. :)

 
 

piątek, 4 lutego 2022

Czapka na wybiegu

Po tym jak skończyłam robić czapkę (pisałam TUTAJ), nie było u mnie śniegu takiego jak w czasie Świąt. 
Jeśli pojawił się opad, to albo z deszczem i momentalnie śnieg znikał albo samego śniegu spadło tyle co nic i też szybko znikał, bo temperatura była za wysoka.
Niestety czapka musiała poczekać, bo jak wspominałam, nie lubię mieć czapki na głowie, ale jak mi w głowę za chłodno, to korzystam z kaptura. 
 
Jednak około dwa tygodnie temu pojawiło się nieco więcej śniegu.
Spadł w nocy i rano jeszcze się utrzymywał, a ja jak się domyślacie wykorzystałam to szybko i... dobrze, bo po południu już go nie było.
Zdjęcie czapki w śnieżnej aurze jednak jest.
 

Przy okazji do fotki załapały się rękawiczki wiekowe, bo nawet już nie pamiętam ile mają lat, ale duuużo. 
Wykonałam je na okrągło, na drutach pończoszniczych, z najlepszej włóczki jaka w tamtych czasach była dostępna, czyli z anilany.
Są z jednym palcem i korzystam z nich zawsze wtedy, gdy jest zimno, bo żadne rękawiczki pięciopalcowe nie są w stanie dać ciepła moim dłoniom.
 

Może zmobilizuję się i zrobię nowe rękawiczki jednopalcowe z tej samej włóczki, z której zrobiona jest czapka.