W zabawie Rękodzieło i przysłowia, w październiku były do wyboru jak zawsze dwa przysłowia.
1. Szewc bez butów chodził, a czapnik bez czapki.
2. Życie, to pojedyncza litera alfabetu. Może nie znaczyć nic, a może być częścią czegoś wielkiego.
Bucików kilka par wykonałam dawno temu dla maluszków.
Dzieci już urosły i takich butków nie noszą, więc będzie o czapkach.
Kiedy to ja ostatnio miałam druty w rękach?
Chyba na początku 2017 roku jeszcze coś robiłam i nie skończyłam, więc robótka nadal czaka na dokończenie.
Do tego czasu, gdy odstawiłam druty z powodu bólu rąk, robiłam dużo dzianych wyrobów.
Częściowo o moich dzianinach (od 2006 roku) jest ten blog.
Czapkami i szalikami, tudzież rękawiczkami obdzieliłam całą bliższą i część dalszej rodziny.
Sama chodziłam bez czapki i tak mam do dziś.
Sporadycznie zakładałam kupioną, tkaninową czapkę, szytą z klinów i mającą spory daszek.
To była jedyna czapka, którą tolerowałam na mojej głowie. Czasami, za młodu, robiłam sobie opaskę na głowę, bo z czapką jednak nie było mi po drodze.
Zatem do interpretacji przysłowia nr 1 wykonałam opaski.
W sierpniu wykonałam dwa wąskie paski - na próbę, czy ręce pozwolą na pracę drutami.
Mogły być opaskami, ale je sprułam, bo w zasadzie była to próba rąk i nie taka włóczka.
Chcecie wierzcie, chcecie nie wierzcie... proponując to przysłowie nie myślałam o sierpniowej próbie; myślałam raczej o innej pracy, którą wykonuję dla innych, o sobie nie zapominając.Jednak po przemyśleniu, postanowiłam wykonać małe prace na drutach, za którymi tęskniłam i zaopatrzyć siebie w opaski na chłodne dni.
Zgodnie więc z przysłowiem, będę nadal chodzić bez czapki, ale w opasce i owszem. :)
Opaski są dwustronne.
Ta jest prosta - ze zmianą splotu na krótkim odcinku.
W tej opasce zastosowałam kawałek warkocza.