Do mojej skrzynki trafiają listy z prośbami o pomoc w rozwiązaniu
problemu ze splotem.
Często są to po prostu zdjęcia z gazety i prośba, aby uzyskać efekt splotu
zbliżony, jeśli nie idealny.
Często są to fotografie wyrobów, które kiedyś ktoś zrobił, a teraz
zainteresowana osoba chciałaby samodzielnie wykonać coś danym splotem.
Niektóre "rozwiązania zagadek" umieszczam na blogu - oczywiście
po uzyskaniu zgody od osoby, która prosiła o pomoc. Nie każdy chce
ujawnić splot, który zamierza zastosować w swoim wyrobie.
Zdarzają się także listy z prośbą o umieszczenie opisu wykonanego przeze mnie
wyrobu.
Zwykle umieszczam opis i próbkę wykorzystanego splotu albo przynajmniej podaję
wskazówki, jakie sploty można wykorzystać w celu uzyskania danego efektu, ale
zdarza się, że jakimś sposobem umknie mi to.
Właśnie niedawno otrzymałam kilka listów z prośbą o opis splotu ażurowego,
który wykorzystałam do wykonania bluzki bez szycia.
Widać, niektóre osoby chcą wykorzystać splot do zimowego wyrobu, a inne już
marzą o słoneczku, ciepełku i jakimś lżejszym ciuszku.
Obiecałam przygotować (w wolnej chwili) opis, a ponieważ staram się dotrzymywać
danego słowa - poniżej jest opis i próbka splotu.
Zrobiłam próbkę z grubszej włóczki, aby splot był wyraźniejszy.
37. Ażur w pionie.
Liczba oczek podzielna przez 17 + 2 oczka brzegowe.
Rz. 1 - 1 o. brzeg., *2 oczka razem na lewo, 2 oczka razem na
lewo, 2 oczka razem na lewo, /1 narzut, 1 o. prawe/
- powtórzyć 5 razy to, co w ukośnikach, 1 narzut, 2 oczka razem na lewo, 2
oczka razem na lewo, 2 oczka razem na lewo*, 1 o. brzeg.;
Rz. 2 - wszystkie oczka i narzuty przerabiać na lewo.
Powtarzać te 2 rzędy.
Aby uzyskać taki efekt, jak na próbce, należy powtórzyć powyższy opis kilka
(kilkanaście) razy.
Moje robótki - dzianina, serwetki wykonane na drutach, frywolitkowe ozdoby i zakładki, makrama
czwartek, 31 stycznia 2008
czwartek, 24 stycznia 2008
Zwolnienie tempa
Serwetki przybywa, ale tempo dziania wyraźnie zwalnia z każdym kolejnym
rządkiem.
Wykonanie (na tym etapie) jednego okrążenia serwety wymaga około jednej godziny.
Piąty raz zmieniłam druty.
Najpierw był komplet drutów pończoszniczych (5 szt.), później przeniosłam robótkę na druty z żyłką długości 40 cm, dalej były druty z żyłką długości 80 cm, a po nich - z żyłką długości 100 cm.
W każdej pasmanterii, w której pytałam o druty z długaśną żyłką, otrzymywałam odpowiedź: "najdłuższa żyłka przy drutach nr 2, to 100 cm".
Jednak znalazła się jedna pasmanteria, w której Pani położyła przede mną druty z dłuuuugą żyłką = 150cm i aktualnie one są w użyciu.
Oczywiście chcąc trzymać się dokładnie opisu, gdzieś (ja wiem, gdzie) po drodze popełniłam błąd, ale nie wpłynął on znacząco na wygląd wzorku, więc dałam sobie spokój z pruciem.
Zresztą prucie rządka lub kilku nie należy do przyjemności, gdy na drucie jest około 800 oczek.
Poza tym, w przypadku tego rodzaju dzianiny, prucie polega na odwrotnym przekładaniu kolejnych oczek (z prawego na lewy drut - w moim przypadku) i jednoczesnym wyciągani nitki z oczka.
W przypadku np. elementów swetra, można sobie pozwolić na wyciągnięcie drutu, przepruciu kilku rządków, nałożeniu oczek na drut i przerobieniu prawidłowych rządków.
W przypadku serwetek to jest wykluczone.
W tej chwili mam na żyłce 960 oczek, a za kilka rządków kończy się opis wykonania serwety.
Ta, jak przypuszczałam - cienkie nici i druty sprawiły, że serwetka jest mniejsza - średnica nie przekracza 100 cm w stosunku do założonego rozmiaru 120 cm.
Już teraz głowa pracuje na pełnych obrotach i myśli, jak robić dalej, przy czym zarys dalszej pracy mam - pozostaje realizacja.
Sama jestem ciekawa, jak mi to wyjdzie, bo o rozłożeniu serwety nie ma mowy - stanowczo za krótka żyłka.
Nie wiem czy 300 cm żyłki byłoby wystarczające.
Wykonanie (na tym etapie) jednego okrążenia serwety wymaga około jednej godziny.
Piąty raz zmieniłam druty.
Najpierw był komplet drutów pończoszniczych (5 szt.), później przeniosłam robótkę na druty z żyłką długości 40 cm, dalej były druty z żyłką długości 80 cm, a po nich - z żyłką długości 100 cm.
W każdej pasmanterii, w której pytałam o druty z długaśną żyłką, otrzymywałam odpowiedź: "najdłuższa żyłka przy drutach nr 2, to 100 cm".
Jednak znalazła się jedna pasmanteria, w której Pani położyła przede mną druty z dłuuuugą żyłką = 150cm i aktualnie one są w użyciu.
Oczywiście chcąc trzymać się dokładnie opisu, gdzieś (ja wiem, gdzie) po drodze popełniłam błąd, ale nie wpłynął on znacząco na wygląd wzorku, więc dałam sobie spokój z pruciem.
Zresztą prucie rządka lub kilku nie należy do przyjemności, gdy na drucie jest około 800 oczek.
Poza tym, w przypadku tego rodzaju dzianiny, prucie polega na odwrotnym przekładaniu kolejnych oczek (z prawego na lewy drut - w moim przypadku) i jednoczesnym wyciągani nitki z oczka.
W przypadku np. elementów swetra, można sobie pozwolić na wyciągnięcie drutu, przepruciu kilku rządków, nałożeniu oczek na drut i przerobieniu prawidłowych rządków.
W przypadku serwetek to jest wykluczone.
W tej chwili mam na żyłce 960 oczek, a za kilka rządków kończy się opis wykonania serwety.
Ta, jak przypuszczałam - cienkie nici i druty sprawiły, że serwetka jest mniejsza - średnica nie przekracza 100 cm w stosunku do założonego rozmiaru 120 cm.
Już teraz głowa pracuje na pełnych obrotach i myśli, jak robić dalej, przy czym zarys dalszej pracy mam - pozostaje realizacja.
Sama jestem ciekawa, jak mi to wyjdzie, bo o rozłożeniu serwety nie ma mowy - stanowczo za krótka żyłka.
Nie wiem czy 300 cm żyłki byłoby wystarczające.
wtorek, 15 stycznia 2008
Kawa i mały incydent
Wczoraj przydarzyło się coś, co nie powinno
mieć miejsca.
Choć kawa jest nieodłącznym towarzyszem moich robótek, to wystrzegam się sięgania po filiżankę w momencie, gdy robótkę mam przed sobą.
Zwykle, gdy unoszę filiżankę, ręka z robótką przesuwa się w bok, właśnie po to, aby uniknąć tego, co okazało się nieuniknione, bo tym razem robótka nie została odsunięta.
Otóż w międzyczasie, gdy wczytywałam się w opis wykonania kolejnego rządka serwety, mąż dopełnił moją filiżankę gorącą kawą z dzbanka.
Nie spodziewając się zwiększonej ilości kawy, chwyciłam za filiżankę i podniosłam ją z impetem.
Można sobie wyobrazić, co się dalej stało.
Ręka mi drgnęła i część zawartości filiżanki wychlupnęła na robótkę.
Odruchowo pobiegłam do "źródła" wody i spłukałam plamki (co do jednej) ciepłą (nie gorącą!) wodą.
Następnie wypłukałam jeszcze raz całą robótkę, położyłam na ręczniku (w stanie luźnym) i pozostawiłam do wyschnięcia.
Po tym incydencie, sięgnęłam do moich zasobów książkowych z różnymi poradami i przeczytałam, co cytuję:
Choć kawa jest nieodłącznym towarzyszem moich robótek, to wystrzegam się sięgania po filiżankę w momencie, gdy robótkę mam przed sobą.
Zwykle, gdy unoszę filiżankę, ręka z robótką przesuwa się w bok, właśnie po to, aby uniknąć tego, co okazało się nieuniknione, bo tym razem robótka nie została odsunięta.
Otóż w międzyczasie, gdy wczytywałam się w opis wykonania kolejnego rządka serwety, mąż dopełnił moją filiżankę gorącą kawą z dzbanka.
Nie spodziewając się zwiększonej ilości kawy, chwyciłam za filiżankę i podniosłam ją z impetem.
Można sobie wyobrazić, co się dalej stało.
Ręka mi drgnęła i część zawartości filiżanki wychlupnęła na robótkę.
Odruchowo pobiegłam do "źródła" wody i spłukałam plamki (co do jednej) ciepłą (nie gorącą!) wodą.
Następnie wypłukałam jeszcze raz całą robótkę, położyłam na ręczniku (w stanie luźnym) i pozostawiłam do wyschnięcia.
Po tym incydencie, sięgnęłam do moich zasobów książkowych z różnymi poradami i przeczytałam, co cytuję:
"Plamy z czarnej kawy - świeże, zmywa się ciepłą, (nie gorącą) wodą z
dodatkiem odrobiny alkalicznego środka piorącego, a jeśli tkanina jest
delikatna i cienka - obojętnego środka piorącego. Trudne do usunięcia są
plamy zastarzałe, które można wywabić jedynie środkami chemicznymi. A wiec
najpierw stosuje się glicerynę, następnie - wodę utlenioną, a wreszcie na
zakończenie spłukuje się ciepłą wodą. Z wełny plamy usuwa się
spirytusem. Z jedwabiu - gliceryną ze spirytusem.
Plamy z kawy mlecznej zwilża się gliceryną, a następnie płucze wodą. Z białych tkanin można je usunąć przez wybielenie, stosując np. wodę utlenioną. I znowu na zakończenie spłukuje się ciepłą wodą."
Pewnie kiedyś musiałam to czytać, gdyż zareagowałam prawidłowo - spłukałam ciepłą wodą.
Na dzień dzisiejszy serweta wygląda tak:
Plamy z kawy mlecznej zwilża się gliceryną, a następnie płucze wodą. Z białych tkanin można je usunąć przez wybielenie, stosując np. wodę utlenioną. I znowu na zakończenie spłukuje się ciepłą wodą."
Pewnie kiedyś musiałam to czytać, gdyż zareagowałam prawidłowo - spłukałam ciepłą wodą.
Na dzień dzisiejszy serweta wygląda tak:
Na moment fotografowania, przeniosłam robótkę z
ręcznika na ciemne tło stolika.
Kolor serwety na tym zdjęciu jest prawie naturalny - ecru.
Dziś nie będę kontynuować tej robótki, więc zabieram się za... ale to jeszcze mała tajemnica?
Kolor serwety na tym zdjęciu jest prawie naturalny - ecru.
Dziś nie będę kontynuować tej robótki, więc zabieram się za... ale to jeszcze mała tajemnica?
piątek, 11 stycznia 2008
Ma być spora
W minioną niedzielę zaczęłam robić serwetę, która według opisu ma mieć
średnicę 120 cm,
ale to jest opis na inne nici.
Mnie się wydaje, że z tych nici, z których robię, to według opisu skończy się na 80 cm.
Będę więc kombinować - to lubię.
Jak dla mnie - praca z opisem jest uciążliwa.
Gdy tylko postanowię trzymać się sztywno opisu, zaraz pojawia się błąd.
To, co widać na zdjęciu, sfotografowałam dwa dni temu.
Wczoraj nie zrobiłam nic.
Dziś, po wykonaniu kilku okrążeń, dopatrzyłam się błędu i musiałam pruć.
Wykonana praca:
- zrobiłam 3 okrążenia, zauważyłam błąd;
- sprułam 5 okrążeń, poprawiłam błąd;
- wykonałam 1 okrążenie, powiedziałam: "na dzisiaj mam dosyć".
Bilans dnia wynosi:
ile?
Mąż śmieje się, że jak tak dalej będzie, to parę lat minie, zanim ją skończę.
Zatem na fotkę gotowej serwety trzeba będzie trochę poczekać.
Mnie się wydaje, że z tych nici, z których robię, to według opisu skończy się na 80 cm.
Będę więc kombinować - to lubię.
Jak dla mnie - praca z opisem jest uciążliwa.
Gdy tylko postanowię trzymać się sztywno opisu, zaraz pojawia się błąd.
To, co widać na zdjęciu, sfotografowałam dwa dni temu.
Wczoraj nie zrobiłam nic.
Dziś, po wykonaniu kilku okrążeń, dopatrzyłam się błędu i musiałam pruć.
Wykonana praca:
- zrobiłam 3 okrążenia, zauważyłam błąd;
- sprułam 5 okrążeń, poprawiłam błąd;
- wykonałam 1 okrążenie, powiedziałam: "na dzisiaj mam dosyć".
Bilans dnia wynosi:
ile?
Mąż śmieje się, że jak tak dalej będzie, to parę lat minie, zanim ją skończę.
Zatem na fotkę gotowej serwety trzeba będzie trochę poczekać.
wtorek, 8 stycznia 2008
Czapka męska
Wcześniej zrobiłam szalik.
Nie przypuszczałam, że otrzymam zamówienie za uzupełnienie kompletu.
Gdy zrobiło się zimno i zaczęło okrutnie wiać, co sprawiało wrażenie, że jest jeszcze zimniej, obdarowany szalikiem zaproponował zrobienie czapki.
Byłam ogromnie zdziwiona, ponieważ dotychczas w grę wchodziły wyłącznie czapki z daszkiem.
Na moje pytanie, czy zrobić czapę z daszkiem, odpowiedział - chcę taką najzwyklejszą.
Z szalika zostało mi trochę ponad pół motka włóczki, więc odpadało zrobienie z podwójnej (tej samej) nitki, tym bardziej, że w sklepiku już takiej nie było.
Jednak czapka zrobiona z pojedynczej nitki mogłaby być mniej ciepła.
Swego czasu kupiłam włóczkę "Kashmir" w kolorze szarym o odcieniu lekko niebieskawym.
Postanowiłam dołączyć jedną nitkę do "Werony", z której zrobiłam szalik.
Zastosowałam splot taki, jak w przypadku szalika, ale w układzie 4 oczka prawe x 4 oczka lewe, ponieważ nitka jest podwójna i splot byłby za szeroki.
Czapka jest w ciemniejszym odcieniu i dobrze prezentuje się z jaśniejszym szalikiem.
Została ona oceniona jako bardzo dobra i ciepła - już jest w użyciu.
Tak będę opisywała moje zdjęcia.
Czy zdjęcia stracą na wartości? - Oceńcie sami.
Dorzucam sposób alternatywny
Nie przypuszczałam, że otrzymam zamówienie za uzupełnienie kompletu.
Gdy zrobiło się zimno i zaczęło okrutnie wiać, co sprawiało wrażenie, że jest jeszcze zimniej, obdarowany szalikiem zaproponował zrobienie czapki.
Byłam ogromnie zdziwiona, ponieważ dotychczas w grę wchodziły wyłącznie czapki z daszkiem.
Na moje pytanie, czy zrobić czapę z daszkiem, odpowiedział - chcę taką najzwyklejszą.
Z szalika zostało mi trochę ponad pół motka włóczki, więc odpadało zrobienie z podwójnej (tej samej) nitki, tym bardziej, że w sklepiku już takiej nie było.
Jednak czapka zrobiona z pojedynczej nitki mogłaby być mniej ciepła.
Swego czasu kupiłam włóczkę "Kashmir" w kolorze szarym o odcieniu lekko niebieskawym.
Postanowiłam dołączyć jedną nitkę do "Werony", z której zrobiłam szalik.
Zastosowałam splot taki, jak w przypadku szalika, ale w układzie 4 oczka prawe x 4 oczka lewe, ponieważ nitka jest podwójna i splot byłby za szeroki.
Czapka jest w ciemniejszym odcieniu i dobrze prezentuje się z jaśniejszym szalikiem.
Została ona oceniona jako bardzo dobra i ciepła - już jest w użyciu.
Tak będę opisywała moje zdjęcia.
Czy zdjęcia stracą na wartości? - Oceńcie sami.
Dorzucam sposób alternatywny
sobota, 5 stycznia 2008
Zdjęcia - nowe oznaczanie
- powtórka tego, co było!
Pisałam już raz na ten temat, ale wydawało mi się, że tamta sprawa została wyjaśniona i nie będę do niej wracać, dlatego tamten wpis usunęłam.
Jednak historia lubi się powtarzać, dlatego piszę jeszcze raz.
Decyzję tę podjęłam, gdy znów napotkałam moje fotki na obcym blogu.
Zdjęcia są po prostu kopiowane, umieszczane w zasobach danego bloga i dodawane do własnych notek bez podania źródła pochodzenia zdjęcia.
Na moim blogu, w moich notkach znajdują się fotki moich robótek.
W tym miejscu następuje zmiana fragmentu (uaktualnienie) postu.
Tu były (zawsze mogą wrócić) zdjęcia BLOGÓW, na których umieszczone były moje fotki.
Usunęłam je, ponieważ moje fotki znkiknęły z tych blogów.
Posiadanie linku mojego bloga w zakładkach nie upoważnia do kopiowania i umieszczania zdjęć bez podania skąd pochodzą.
Jestem wzburzona i jest mi przykro.
Zastanawiam się, na ilu jeszcze blogach napotkam (przypadkowo) moje zdjęcia bez linku do bloga?
Zastanawiam się nad sensem regulaminów i praw autorskich.
Zastanawiam się nad umieszczeniem odpowiedniego napisu w tytule bloga.
Pisałam już raz na ten temat, ale wydawało mi się, że tamta sprawa została wyjaśniona i nie będę do niej wracać, dlatego tamten wpis usunęłam.
Jednak historia lubi się powtarzać, dlatego piszę jeszcze raz.
Od dziś moje zdjęcia będą oznaczane
nie tylko nickiem,
ale też pełnym adresem bloga.
nie tylko nickiem,
ale też pełnym adresem bloga.
Decyzję tę podjęłam, gdy znów napotkałam moje fotki na obcym blogu.
Zdjęcia są po prostu kopiowane, umieszczane w zasobach danego bloga i dodawane do własnych notek bez podania źródła pochodzenia zdjęcia.
Na moim blogu, w moich notkach znajdują się fotki moich robótek.
W tym miejscu następuje zmiana fragmentu (uaktualnienie) postu.
Tu były (zawsze mogą wrócić) zdjęcia BLOGÓW, na których umieszczone były moje fotki.
Usunęłam je, ponieważ moje fotki znkiknęły z tych blogów.
Posiadanie linku mojego bloga w zakładkach nie upoważnia do kopiowania i umieszczania zdjęć bez podania skąd pochodzą.
Jestem wzburzona i jest mi przykro.
Zastanawiam się, na ilu jeszcze blogach napotkam (przypadkowo) moje zdjęcia bez linku do bloga?
Zastanawiam się nad sensem regulaminów i praw autorskich.
Zastanawiam się nad umieszczeniem odpowiedniego napisu w tytule bloga.
Tak niewiele trzeba,
by uszanować czyjeś prawa
- wystarczy pod zdjęciem podać link
do odpowiedniej strony (bloga).
Czy to takie trudne???
by uszanować czyjeś prawa
- wystarczy pod zdjęciem podać link
do odpowiedniej strony (bloga).
Czy to takie trudne???
Szanujmy się wzajemnie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)