środa, 17 grudnia 2014

Frywolne kombinowanie

Nadal kombinuję serwetkę frywolitkową.

Nie wiem kiedy i jak będzie wyglądać efekt końcowy, bo nie wiem kiedy ją skończę.
Na razie jestem na etapie wykonywania kolejnego okrążenia, które wymyśliłam jeszcze w listopadzie, ale tyle rzeczy po drodze się napatoczyło, że miałam przerwę w kręceniu czółenkami.
W międzyczasie wykonałam też kartki świąteczne.

Mojej serwetki niewiele przybyło, ale jednak półtora okrążenia jest jej więcej.
Każde okrążenie tej serwetki, to kombinacja po przyjrzeniu się temu, co zostało wykonane wcześniej.
Robię tę serwetkę "na gorąco" bez opisu i takowego też nie sporządzam.
Zatem będzie to serwetka bez opisu wykonania.


piątek, 14 listopada 2014

Drugi kapturek na poduchę

Kolejny kapturek na poduchę w końcu ukończony.

Od kiedy ręce odpoczywają, druty leżą i patrzą krzywym okiem na mnie (ja na nie z utęsknieniem), ale chyba rozumieją, że jeszcze nie pora, by tak poszły w ruch jak choćby w minionym roku.

Jednak mimo problemów, ostatnio, co kilka dni, wykonywałam jedno z kilku okrążeń, które pozostały do ukończenia robótki i właśnie mogę powiedzieć, że dzieło zostało skończone.

Do kompletu należałoby wykonać opaskę, ale to raczej zrobię później niż teraz.
Chyba, że... co kilka dni 1-2 okrążenia, ale dla mnie to nie robota, więc pewnie poczekam, aż ręce bardziej wydobrzeją.
Teraz mogę pozwolić sobie tylko na wyszywanie matematyczne i krzyżykowe, ale także bez szaleństwa - o tych robótkach piszę w drugim blogu.

Nowy kapturek 





W duecie z poprzednio wykonanym kapturkiem.





piątek, 17 października 2014

Tak sobie frywolę

Kolejne próby robótkowania polegają na chwytaniu ulubionych narzędzi i...

Parę dni temu zrobiłam 2 okrążenia kapturka na poduszkę, zostało jeszcze około 6 okrążeń, ale zostawiłam druty na chwilę.
W zamian sięgnęłam po czółenka i tak po kilka (3-4) kółeczek wieczorową porą pozwoliło mi uzyskać taki efekt, jak na fotce.


Nie korzystam z żadnego schematu.
Robię tak sobie - po prostu... zakręcam, przekładam, zaciągam... frywolę...

Gdy skończyłam pierwsze okrążenie, zaczęłam zastanawiać się nad kolejnym...
Teraz, po przemyśleniu wykonuję już trzecie okrążenie i jeszcze nie wiem co będzie dalej, bo decyzja zapadnie dopiero po skończeniu okrążenia.

Na pewno będzie to serwetka, ale jakiej wielkości, to się okaże na ile wystarczy mi wytrwałości w projektowaniu następnych okrążeń i na ile pozwolą ręce, bo nie chcę ich znów przeciążyć.

Mam w planie wykonać kilka frywolitkowych ozdób choinkowych, ale czy plany zostaną zrealizowane to będzie zależało wyłącznie od kondycji rąk, bo chęci są.
Widocznie moje pięć minut powoli dobiega końca...

środa, 13 sierpnia 2014

Serwetka była zagadką

Nie, nie... nie robię nic nowego - nadal ręce...

Wykonana dawniej, czyli więcej niż 2 miesiące temu (może u schyłku zimy?), kiedy to ręce chętnie sięgały po druty.
Później leżała z innymi, które nadal czekają na krochmalenie i napinanie.
Te czynności będą wykonywane, owszem - sukcesywnie i zależnie od nastroju, który ma jakieś dziwne wahania, czego okropnie nie lubię.
Zatem co jakiś czas będą pojawiać się nowe-stare, czyli wykonane dawniej, ale jeszcze nie prezentowane serwetki.

Ta serwetka była zagadką.
Schemat przysłała mi mailem Koleżanka, twierdząc, że nie pamięta skąd go ma, nie ma też obrazka z efektem gotowej serwetki i w ogóle nie ma pojęcia co to może być.
Zatem nie znam strony, skąd pochodzi schemat.

Schematy dzianych serwetek, w przeciwieństwie do serwetek szydełkowych, są trudne do wyobrażenia sobie gotowej serwetki.
Miałam więc trudny orzech do zgryzienia i najpierw zapytałam siebie, czy na pewno chcę zrobić tę serwetkę.
Gdy odpowiedziałam sobie twierdząco, nasunęło mi się pytanie, czy spodoba mnie się to, co zobaczę, ale z odpowiedzą na to pytanie nie było problemu, więc zabrałam się za wykonanie według schematu.

Podczas pracy były takie momenty, że zastanawiałam się czy na pewno dobrze odczytuję schemat i to, co przybywa na drutach na pewno przybywa właściwie.
Tak sobie robiłam i robiłam nie wiedząc, co z tego wyjdzie, a wyszło to, co widać na fotkach.


Na zbliżeniu fragmentu serwetki widać gałązkę konwalii.


Jeszcze z oddali z bukiecikiem suszącej się lawendy.


Muszę przyznać, że nawet mnie się to bardzo podoba i gdy tylko ręce wydobrzeją wykonam jeszcze jedną, ale powtórzę motyw 5 razy serwetka wówczas będzie nieco większa i będę miała taki komplet.

sobota, 19 lipca 2014

Nic się nie dzieje, a tak by się chciało...

Tak sobie siedzę i patrzę w monitor, patrzę co kto robi i tak mi jakoś dziwnie... nic nie robić...

Po wykonaniu pierwszego kompletu kapturka i opaski na poduchę, zabrałam się ochoczo za komplecik następny, ale...
No właśnie zawsze przytrafi się jakieś ALE.

Gdy byłam prawie na ukończeniu kapturka, ręce odmówiły posłuszeństwa i musiałam odłożyć robótki... i ta sytuacja trwa nadal.
Czasami spoglądam na robótkę i tak sobie myślę... "może by tak co kilka dni zrobić jedno okrążenie... może nie zaszkodzi..." ale potem przychodzi myśl, że jak zrobię jedno okrążenie, to zechcę zrobić kolejne i poleeeci..., a w końcu ręce mają dojść do siebie.

Dochodzą... ale... powoli, a ja chciałabym teraz, już... ale... SE NE DA wrrr!
Nawet w blogu nie mam ochoty pisać, bo samo pisanie... bez robótek, to nie to samo.
I tak czekam, czekam... i kombinuję, czym by się tu zająć, by nie zwariować...  

Na razie czytam, czytam... książki i zaglądam do różnych blogów, by nacieszyć oczy tym, co inne zakręcone osoby wyrabiają, a wyrabiają cudeńka.

Pewna myśl mi świata, ale... to robótki nie związane ani z drutami ani z czółenkami ani z węzełkami, więc gdy zacznę tę myśl wprowadzać w czyn, to na pewno o tym napiszę, ale w drugim blogu.